Baśń. Trzeba było ją napisać do szkoły a skoro mam Blogga to sie pochwale xD ^.^ <komętować>
„Basn
o Jakubie malarzu”
Dawno, dawno temu, za górami, za
lasami było przeogromne królestwo. Mieszkańcy żyli spokojnie,w
zgodzie. Wszyscy sobie pomagali i nie zamieniliby tego miejsca na
żadne inne. Jedna tylko rzecz ich smuciła – nigdy nie widzieli
śniegu.
W owym królestwie żył malarz
Jakub. Był on mężczyzną bardzo wrażliwym, ale i odważnym
zarazem. Miał serce szlachetne.
Wszystko zaczęło się wtedy, gdy jego
brązowe oczy ujrzały piękną niewiastę, która przechadzała się
wokół zamku. Zmęczona dziewczyna usiadła na ławce, podciągnęła
róg kremowej sukienki i zdjęła pantofelki z nóżek. Blond pasemka
otaczały jej delikatną twarz. Jakub otworzył usta z zachwytu.
Wyjął szybko swój szkicownik i począł rysować. Był schowany za
krzakiem. Nagle dziewczyna usłyszała szelest.
- Kto tam jest? - zapytała niewinnym głosikiem.
Serce zabiło mu szybciej.
- Jam jest – powiedział i wyszedł trzymając szkicownik w ręku.
- Co pan tam ma? - spytała.
- Narysowałem panienkę.
Jej brwi się zmarszczyły. Huknęła
głośno:
- Straże! Pojmać go!
- Ale... Ale ja nic nie zrobiłem – tłumaczył się Jakub.
- Odpowiesz za to przed królem – powiedział jeden ze strażników.
Jakuba wtrącono do ciemnego,
ciasnego lochu. Nie wiadomo ile dni tam spędził. W końcu drzwi się
otworzyły. Dwóch strażników wyprowadziło Jakuba na dwór. Blade
słońce oślepiło jego oczy – przywykłe już do ciemności.
Został doprowadzony przed oblicze króla Amadeusza. Król siedział
na tronie, ubrany w purpurowe szaty i patrzył złowrogo. Jakub
ukłonił się nisko.
- Zostałeś wtrącony do lochu za rysowanie mojej bratanicy – królewskiej córki! Zostaniesz skazany na śmierć.
Jakub stał się smutny, a że życie
było mu miłe krzyknął głośno:
- Nie wiedziałem, że to królewska córka! Puśćcie mnie wolno, a przyniosę wam śnieg!
Między strażami podniósł się szum.
- Jak chcesz to zrobić? - zapytał król.
- Haha. Taki słabeusz nie da rady – powiedział strażnik.
- Zamilcz, bo każe cię ściąć – zagroził król.
- Gdy byłem mały, babcia pokazywała mi książki. Było tam napisane, gdzie można znaleźć śnieg. Przysięgam!
- Dobrze. Jutro wyruszasz. Jeśli ci się uda, oddam ci rękę mojej bratanicy, będziesz władał sąsiednim zamkiem. Jeśli zaś nie, to pożegnaj się z życiem. Moi strażnicy będą śledzili każdy twój ruch.
Nazajutrz Jakub wsiadł na koń,
pod płaszczem schował szkicownik, z którym się nie rozstawał i
wyruszył na północ. Jechał tak kilka dni, aż w końcu trafił do
wioski. Straże – widząc jego dobre zamiary postanowili zostawić
go i wrócić do królestwa. Tamtejsi mieszkańcy przyjęli go miło.
Pozwolili mu napoić konia.
Kolejnego dnia ponownie wyruszył.
Jechał długo przez las aż usłyszał szelest.
- Stać! Kto idzie? - zapytał.
- Szszszszsz.... To my pytamyyyy – odpowiedział szum.
- Wy? Czyli kto?
- Drzewaaaa! Szszszsz. Dalej nie przejdzieszszszsz.
- Dlaczego? Muszę znaleźć śnieg.
- Odpowieszszsz nam na zagadkę.
- Jeśli to jedyny sposób, abym mógł wypełnić zadanie, to zgoda.
- „Jestem, ale mnie nie ma, można we mnie żyć, ale nie można mnie złapać. Czym jestem?”
- Mogę się zastanowić? - zapytał Jakub.
- Maszszszszsz dziesięć minut. Inaczej pożywimy się twoim ciałem.
Jakub odszedł na bok. Starał się
przypomnieć sobie, co mówiła jego babcia. Rozejrzał się wokoło
i zobaczył długi język wysuwający się z dziury drzewa w jego
stronę. Próbował uciec, ale wszystkie drzewa otoczyły go i wtedy
bez namysłu krzyknął:
- NIE CHCĘ DO DZIURY!
- Jesteś pierwszym, który odgadł naszą zagadkę. Brawo. Szszszsz. Puścimy cie wolno. Szszszszsz.
Szelest ucichł, a dzielny wojownik
przejechał dalej. Nagle zawiał zimny wiatr. „Chyba jestem blisko”
- pomyślał. Wtem z hukiem spadły przed nim ogromne, złoto-czerwone
sianie. Przestraszony koń uciekając zrzucił Jakuba. Ten został
sam i podszedł do sań. Siwobrody, gruby mężczyzna ubrany w kożuch
leżał na brzuchu.
- Pomóż mi, chłopcze! - powiedział.
Jakub bez słowa pomógł mu wstać.
- Wiesz kim jestem? - zapytał starzec.
- Nie.
- Jestem Świętym Mikołajem.
- Słyszałem o panu.
- Wiem. A teraz jestem w potrzebie. Silnik od sań się przepalił. Potrzebuję nowego, bo nie dotrę na biegun.
- Biegun? Czy tam jest śnieg?
- Ho ho ho! Cały ocean śniegu – wykrzyknął Mikołaj.
- Jeśli pomogę zabierze mnie pan tam?
- Pewnie. Co umiesz robić?
- Umiem malować.
- Hmm, mam pewien pomysł – powiedział Mikołaj i zniknął w kupie prezentów.
Po chwili wyszedł z ołówkiem.
- To magiczny ołówek. Wszystko co nim narysujesz będzie prawdziwe.
- Tylko, że... nie wiem jak wygląda silnik.
- To nie problem – Mikołaj zanurkował w stercie prezentów znowu. Wyjął książkę „Przewodnik Małego Mechanika”.
- To silnik – pokazał na jeden z obrazków.
Jakub począł rysować. Rysował
najlepiej jak potrafił. Krople potu spływały mu po czole.
- Skończyłem – powiedział po kilku godzinach, a wtem ze szkicownika wyskoczył nowiutki silnik.
Mikołaj szybko go zamontował.
- Wskakuj! Lecimy.
Jakub wsiadł do sań. Po chwili jego
oczom ukazały się ogromne białe tereny.
- Czy to śnieg?
- Tak.
- Czy mogę go trochę zabrać?
- Jasne. Mamy go pod dostatkiem.
Jakub wyszedł z sań. Wziął śnieg w
rękę, a ten roztopił się szybko. Spojrzał na Mikołaja.
- Co mam zrobić? - zapytał.
Mikołaj wręczył mu mini-lodówkę.
- Musisz tu zapakować śnieg. Wtedy na pewno dotrzesz do królestwa razem z nim.
- Dziękuję Mikołaju. Jesteś naprawdę takim jakim cię opisują – krzyknął Jakub, po czym zapakował śnieg do mini-lodówki.
- Zawiozę cię do domu – zaproponował Mikołaj.
Jakub ponownie wsiadł do sań, a
po kilku godzinach zawitał w królestwie. Pobiegł szybko do zamku.
- To ten szaleniec wrócił – szeptali przechodnie, których mijał.
Wbiegając do zamku krzyczał:
- Mam śnieg! Mam śnieg! Zabierzcie mnie do króla!
Jeden ze strażników, usłyszawszy
wołania młodzieńca postanowił mu pomóc.
- Chodź za mną – powiedział do niego.
I po chwili Jakub znalazł się w
komnacie króla.
- Oto śnieg, który obiecywałem, panie.
- Nie wierzę! - odrzekł władca. - Wykonałeś swoje zadanie. Jak udało ci się to zrobić?
- Dla chcącego nie ma nic trudnego.
- Spisałeś się na medal. Powierzam ci rękę mojej bratanicy.
Następnego dnia król Amadeusz
udostępnił śnieg każdemu. Ludzie mogli go zobaczyć, dotknąć.
Tego samego dnia odbyły się zaślubiny Jakuba i pięknej
księżniczki o imieniu Sabina. Mógł on od tej pory codziennie
podziwiać jej piękno. Jakub stał się bohaterem królestwa, a jego
pomnik stanął na dziedzińcu. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz